Nie pamiętałam nic. Kompletnie. Film urywał mi się w momencie, kiedy uświadomiłam sobie, że... nie może mi to nawet przejść przez gardło.
Że kocham Toma.
Potem jest tylko ból. Palący ból w lewym nadgarstku. Tajemnicze dźwięki w tle. Ale głównie ból. Jakby... nie potrafię tego opisać. Jakby ktoś wbijał mi w żyły rozżarzone węgle. Albo jakbym zamiast krwi miała lawę.
Ból.
Ból.
Ból.
Z tego co wiem obudziła się dwa dni później. Co jakiś czas zaglądałem do niej. Na lewym przedramieniu miała niekształtną, krwawiącą ranę. Teraz była pełnoprawną Śmierciożerczynią.
Po obudzeniu kręciło mi się w głowie. Chwilę poleżałam i mi przeszło. Rozmawiałam z Riddlem. Jutro miałam wracać do Hogwartu.
***
To było okropne. Te wszystkie pytania. Najgorsze co prawda miało dopiero nadejść. Rozmowa z McGonnagall wcale mi się nie uśmiechała. Ale miałam już wymyśloną historyjkę.
***
- No więc, panno Falcon? Nie było pani w szkole przez ponad tydzień, a biorąc pod uwagę brak możliwości teleportacji na terenie Hogwartu nie miała pani jak się z niego wydostać. Czekam na tłumaczenie. - Dyrektorka była serio wkurzona, ale i zaciekawiona.
- No więc... - Kurczę. Zaczęłam zdanie od "no więc". Wszystko stracone. - Uciekłam, ponieważ dowiedziałam się, że moja daleka ciocia jest bardzo chora. Tylko ja wiem, że ona jeszcze żyje, ponieważ została wydziedziczona przez swoich rodziców i teraz nikt się nią nie interesuje, tylko ja. Ze szkoły udało mi się wyjść bardzo łatwo. Czasami, kiedy miałam szlaban u Hag... profesora Hagrida, spacerowałam po Zakazanym Lesie. Znalazłam tam stado hipogryfów. - Miałam nadzieję, że profesor McGonnagall nie chodzi na spacerki po Lesie. Przecież tutaj nie ma ani jednego hipogryfa. - No i na jednym z nich poleciałam do cioci.
- Rozumiem...W takim razie...
- Tylko proszę tym hipogryfom nie robić krzywdy ani ich stąd nie wyganiać! One tu mają świetne warunki do życia, lepsze niż gdziekolwiek indziej. I zdaje się, że pan Hagrid nie wie o ich obecności. A domyśla się pani profesor, co on z nimi zrobi, jak się o nich dowie. Zamęczy je. Będzie je tresował i zabierał na lekcje. Proszę mu nie mówić. Niech żyją sobie dziko. - Myślałam, że parsknę jej w twarz. Jaki ze mnie obrońca praw zwierząt! Ta, która trenuje sobie na nich zaklęcia torturujące.
- Dobrze, dobrze, nikt się o tym nie dowie. Tylko proszę, żebyś więcej nie uciekała ze szkoły. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy. - Dodała matczynym tonem.
- Dobrze, ale... co jeśli ciocia znowu się gorzej poczuje? Kiedy ją dziś zostawiałam była taka smutna...
- Jeśli znowu coś się przydarzy, powiesz mi to, a ja na chwilę zdejmę bariery i będziesz mogła się teleportować. Wiem, że bardzo dobrze sobie z tym radzisz, więc dla ciebie bezpieczniejsza będzie ta droga, niż lot na hipogryfie. - Rzuciła uśmiechając się. Zmusiłam się do odwzajemnienia tego jakże cudownego przejawu emocji. - Możesz już iść.
- Dziękuję. Do widzenia.
***
Nie wiedziałem jak sobie poradzi. Bałem się, że jej uformowany już Mroczny Znak będzie widoczny. Że będą ją wypytywać o to, gdzie był. Nie chciałem, żeby coś jej się stało. Martwiłem się.
***
-Sue! - Scorpius rzucił się na mnie z drugiego końca pokoju wspólnego. - Gdzieś ty była tyle czasu?!
- Musiałam wyjechać... dusisz mnie... - zacharczałam.
- O... przepraszam - zaśmiał się. - Stęskniłem się za tobą.
- No wiesz, kto by nie tęsknił za taką wspaniałą towarzyszką udręki jak ja?
- Jakoś nie widzę tych zastępów fanów...
- Pouciekali bo pogroziłam im Vindictą.
- Czym? - Ups. Wtopa.
- Eee... przejęzyczyłam się, chodziło mi o nasze ulubione zaklęcie... - urwałam czekając na Scorpiusa.
- Crucio! - wykrzyknęliśmy jednocześnie. Zawsze tak robiliśmy.
Chwilkę jeszcze gadaliśmy, po czym przypałętało się więcej ludzi.
Nie chciało mi się za bardzo z nimi rozmawiać, więc poszłam do dormitorium rozpakować rzeczy.
W zamyśleniu układałam moje ciuchy (te, które nadawały się na wyjścia do ludzi, nie te z gołymi plecami i dekoltem do kolan lub jeszcze dalej ), gdy nagle natknęłam się na małą, czarną książeczkę. Otworzyłam ją na byle jakiej stronie. I natychmiast skojarzyłam fakty. To dziennik Toma. Chwyciłam pióro, namoczyłam w moim ulubionym, ciemnoniebieskim tuszu (normalnie uczniowie pisali czarnym, niebieski jest dostępny tylko we Francji) i zaczęłam pisać.
- Tom, to Ty?
I nic. Pomyślałam, że pewnie nie ma go przy dzienniku. Pomyślałam, że może jego egzemplarz to ten, który został zniszczony w Komnacie Tajemnic. Ale po chwili na pożółkłym pergaminie zaczęły pojawiać się litery.
-Tak. Widzę, że szybko wpadłaś na pomysł, co zrobić z tym pamiętnikiem.
-Domyśliłam się. Ale... przecież został zniszczony przez Pottera w Komnacie!
-Tylko jeden. Naprawdę myślałaś, że jedna, cienka książeczka starczy mi na siedem lat Hogwartu?
- Czyli ile ich miałeś?
-Trzy. Jeden został zniszczony, a potem użyty jako materiał do wskrzeszenia mnie, drugi mam ja, a trzeci Ty.
- I tak mam się z Tobą kontaktować?
- Tak. Listy są zbyt niepewne, zawsze mogą zostać przechwycone.
A, i czasami jak coś do mnie napiszesz, to nie czekaj aż się odezwę. Jeśli nie będę miał otwartego dziennika nie zobaczę, że piszesz.
- Dobrze.
- I pamiętaj, masz mi regularnie zdawać raport z tego, co się dzieje w Hogwarcie. Masz mnie informować o wszystkim, co się dzieje, nie tylko o tym, co cię zaniepokoi. I uważaj na Znak. Jeśli ktoś go zobaczy, to po Tobie.
- Wiem przecież.
- W takim razie to wszystko.
I nic więcej nie napisał.
Miałem ochotę jeszcze coś do niej naskrobać, ale zdecydowałem, że to nie pasowałoby do wizerunku Czarnego Pana. Miałem zamiar znowu zabrać ją do Riddle Manor za jakiś czas. Na przykład na Boże Narodzenie. Większość Śmierciożerców zostałaby w swoich domach na Święta, ale kilkoro z pewnością skorzystałoby z mojej gościnności. Zwłaszcza, że wiedzą, czego można się u mnie spodziewać. Święta urządzane przeze mnie zawsze były bardzo bogate.
Dlaczego chciałem, by Susan też spędzała ze mną ten czas? Po pierwsze i przede wszystkim jestem od niej uzależniony. Musi być blisko mnie, a ja muszę wiedzieć, że jest bezpieczna. A bezpieczna może być tylko przy mnie.
Po drugie, chciałem zorganizować bal sylwestrowy. Miałem nadzieję, że będziemy mogli się wtedy lepiej poznać. Śmierciożercy będą jak zwykle zalani w trupa, a ja i Susan będziemy mieli czas na spokojną, nieprzerywaną niczyimi pytaniami rozmowę.
I tak mijały tygodnie. Codziennie pisałam do Toma i informowałam go o tym, co słychać w Hogwarcie. Opowiadałam mu o treningach Quidditcha. Byłam jedną z najlepszych pałkarek w historii szkoły.
W sumie nie działo się nic ciekawego. Ciągle to samo.
Jednak na dwa tygodnie przed feriami świątecznymi to Riddle napisał do mnie.
Zapytał mnie, z kim spędzam Boże Narodzenie. Powiedziałam, że raczej z rodzicami, na co on odparł, że chciałby mnie zaprosić na Święta organizowane przez niego. Z początku nie chciałam się zgodzić, ale w końcu uległam. Miałam znów nakłamać dyrze, że ciotka zachorowała. Super. I napisać do rodziców, że zostaję w Hogwarcie na Święta, bo organizujemy jakiś tam projekt. Jeszcze lepiej.
Powoli moje śmierciożerstwo zaczyna mnie męczyć.
*****************************************************
No. Napisałam. Post jest średni, wiem, że stać mnie na więcej, ale w połowie pisania straciłam wenę. Akcja w każdym razie dopiero się rozkręca, także spokojnie. Cieszę się, że komentujecie. Dziękuję bardzo Lydii Lestrange za zareklamowanie mojego bloga na jej ff na facebooku.
Jeśli chodzi o historię wskrzeszenia Toma, o którą pytał Piotr Pepliński, jest ona dokładnie opisana w zakładce "Historia powrotu Toma".
I proszę, aby zaproszenia na blogi zostawiać w zakładce "Spamownik", nie pod wpisami.
Dziękuję i pozdrawiam :*
kocham Cię <3
OdpowiedzUsuńserio, pisz jak najczęściej, uwielbiam historię Susan ^^
Kiedy nastepne..? ;3 Jestes niesamowita, a to opowiadanie jest genialne.
OdpowiedzUsuńna razie brak weny, ale niedługo Susan wraca do Riddle Manor, więc coś niedługo bedzie nowego ;)
OdpowiedzUsuńJa chce kolejna część. Błagam! ;*
OdpowiedzUsuńejjj... jestm nowy.. tak wyszło:) zasjebiste opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńnowy, jak to fajnie brzmi :) dziękuję, dopiero się rozkręcam ;)
UsuńTak wiem. Jestem natrętna, ale kiedy kolejna część..? ;D
OdpowiedzUsuńDziś pisałam, ale mi się skasowało :( powinna byc niedługo :)
UsuńZgłosiłaś się do Spisu FanFiction, ale nigdzie nie dodałaś linka/ buttona do niego. To jest warunek przyjęcia. Twoje opowiadanie dodam do Spisu, ale czekam na button/link. Jeśli nie pojawi się w ciągu 5 dni, to niestety blog będę musiała ze Spisu wywalić- piszę to tylko w ramach ostrzeżenia, bo liczę na to, że tak nie będzie. ;) [spis-fanfiction]
OdpowiedzUsuńDobra to mnie nie dodawaj, i tak nie umiem buttonów dodawać ;) dzięki :)
OdpowiedzUsuńNo i gdzie to Twoje nastepne BOSKIE opowiadanie.? ( tak wiem jestem wkurzajaca, ale to poprostu ciekawosc tego co stanie sie w nastepnym rozdziale. Przepraszam )
OdpowiedzUsuńNominowałam twojego bloga do Libster Award. Na blogu http://daughter-of-destiny-przeznaczenie.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i jestem ciekawa jak Susan spędzi święta u Toma :)