sobota, 20 kwietnia 2013

Orchidea

Kiedy się obudziłam Toma już koło mnie nie było. Podniosłam się i poprawiłam koszulę nocną. Nienawidziłam kiedy mi się podciągała w trakcie snu. Kiedy spałam z Tomem wkurzało mnie to jeszcze bardziej, no bo wiadomo, przy nim to troszkę się niekomfortowo czułam. Od razu wyjaśniam wszystkie niejasne niejasności, nic brzydkiego nie robiliśmy. Wiadomo o co chodzi. nie jestem taka. Po prostu się całowaliśmy. I pewnie całowalibyśmy się nadal gdyby nie to, że napuchły mi usta. Podeszłam do lustra. Matko. Twarz mi zasłaniają.  No ale nic. Umyłam się i poszłam się ubrać: jako, że był Nowy Rok, święto i w ogóle, zdecydowałam się zaszaleć i założyć czarną suknię, trochę zmian nie zaszkodzi. Chciałąm poszukać Toma. W gabinecie go nie było, w Sali Głównej też. 
- Homenum Revelio - wyszeptałam. Wkrótce przy większości drzwi na parterze pojawiły się znaczniki. Skupiając swoje myśli na Riddle'u starałam się zlikwidować białe kule należące do innych osób, ale niestety, nie ma tak dobrze. Nie chciało mi się zaglądać do wszystkich drzwi po kolei więc sobie podarowałam. Postanowiłam zapoznać się trochę z zamkiem. Niby mieszkam tu już dość długo, jednak byłam tylko w kilku miejscach. Zeszłam na sam dół kierując się w stronę lochów. Wspomnienia z nim związane nie należały do moich ulubionych. Stanęłam. Na wprost było więzienie, na lewo... no właśnie. Niezbyt wiele myśląc skręciłam. 
Długo szłam ciemnym korytarzem nie zapalając nawet różdżki. 
Czym głębiej szłam tym dziwniej się czułam. Dzwoniło mi w uszach, słyszałam szumy, jęki i wycie. Bałam się iść dalej, ale coś mnie ciągnęło. Z całego serca chciałam zawrócić, ale nie mogłam. Zapierałam się, ale bezskutecznie. Chciałam wrzeszczeć, ale czułam czyjeś niewidzialne ręce na mojej szyi. Zaczęłam biec. Coś wołało mnie tak bardzo, że pragnęłam tego niemal tak jak przemiany w bestię. Nagle poczułam silną, odurzająco słodką woń. Wyraźnie czułam każdą nutę, były to moje ulubione zapachy: na pewno była tam tygrysia orchidea, szafran, miód, kadzidło, morela i wilcza jagoda. Zmieszane razem pachniały z początku ostro, a potem zmieniały się w bardzo delikatny i uwodzicielski masaż dla nozdrzy. Jednak dawka tego była ogromna, przez co zaczęło kręcić mi się w głowie. Poczułam jeszcze tylko jak oczy wywracają mi się w czaszce i jak uderzam głową o podłogę.


***
Na całym ciele czułam bolesne ukłucia.
Leżałam na piasku. Koło mnie szumiało morze.
Nad sobą widziałam zachmurzone niebo i ogromną ilość kruków.
Ptaki ciągle nadlatywały i dziobały mnie.
Zerwałam się i próbowałam odpędzić od siebie natrętne zwierzęta, jednak one atakowały jeszcze zacieklej. 
Zaczęłam uciekać. 
W połowie skoku poczułam rozrywający ból rozchodzący się od serca. 
O ziemię zamiast nóg uderzyły czarne, kościste kopyta.
Ptaki umilkły. Nie widziały mnie.
Zatrzepotałam skrzydłami i przyspieszyłam.
Kościste nogi zwinnie mijały się w zawrotnym tempie.  
Krew wrzała w moich żyłach. 

Nagle usłyszałam kogoś wołającego moje imię.
Stanęłam i znów przybrałam ludzką postać. 
Obudziłam się.
***

- Susan! Halo! Susan! - Powoli otworzyłam oczy. Całe szczęście nie czułam już tego zapachu. Nad sobą ujrzałam twarz Toma. Miał strach w oczach.
- So si zdauo? - Wymamrotałam. Cały czas czułam pulsujący ból w skroni. Przed oczami tańczyły mi gwiazdy i nie wiadomo co jeszcze. Poczułam jak ktoś unosi mnie z ziemi. 
- Śpij. Później ci wszystko opowiem. 

******************************************************************************************************************************************************************
No i nowy post. Przepraszam. Wiem, że jest obrzydliwie krótki, ale nie mam już dziś sił na więcej, może za to jutro dokończę. Jak widzicie, Susan nie jest ani wilkiem, ani wilkołakiem. No człowiekiem w każdym razie też nie. Ale spokojnie, wszystko się wyjaśni :)

A co do komentarzy na temat gwiazdek w moich postach: Gwiazdek będę dawała tyle ile będę chciała, specjalnie dla Dementorki mogę wrzucić nawet cały post w gwiazdeczkach. Takie ze dwie strony w Wordzie, for egzampyl. 
Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości: trzy gwiazdki oznaczają przejście z realnej części posta do snu i z powrotem, jedna linijka gwiazdek zmianę narratora, a dwie linijki koniec posta i ogłoszenia duszpasterskie od cioci Susan Beck ( PS. Wie ktoś jak zmienić nazwę konta? ).

Do Yamahy: Weryfikację obrazkową muszę zostawić. W sumie nie wiem po co mi ona, ale jest fajna.
I mam saksofon z firmy Yamaha, mamy coś wspólnego :*

Dobra, kóniec. Miłego czytania. Szykujcie się na więcej, bo wena zdecydowała się do mnie wrócić ( to wszystko przez Sweeneya, jak się nasłucham mściwego Deppa to od razu mi się poprawia ).
Pozdrawiam :*

niedziela, 14 kwietnia 2013

Sylwester

Speak to me friend,
Whisper, I'll listen.
I know, I know-
You've been locked out of sight
all these years-
Like me, my friend.
Well, I've come home
To find you waiting.
Home,
and we're together,
and we'll do wonders,
won't we?


*********************************************************************************************


Nie bardzo rozumiałem o co w tym wszystkim chodzi. Susan ostatnio dziwnie się zachowywała. Raz pokazuje mi, że jej na mnie zależy, a potem jest taka, że bez kija nie podchodź. I gdzie tu sprawiedliwość? 

Z drugiej strony martwiłem się o nią. Te krwawe łzy... To nie było normalne. Bałem się. 


No nareszcie. Wróciłam. Byłam zmęczona, wybiegana i nareszcie spokojna. Wiedziałam, że przynajmniej na jakiś czas nic nie będzie mną miotać. Muszę się tylko wyspowiadać Tomowi i będzie dobrze. Może.


*********************************************************************************

Od mojego wybryku minęło już kilka dni. Byliśmy już po Bożym Narodzeniu i wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na Sylwestra. Muszę powiedzieć, że się obłowiłam. Dostałam prezenty od prawie każdego, a przecież w Hogwarcie czeka na mnie druga tura. Ale to wszystko i tak się nie liczy. Dla mnie ważne było tylko to co dał mi Tom. W sumie to tylko on ma dla mnie teraz jakąś wartość. Postanowiłam sobie, że naszyjnik, który mi sprezentował, będę miała zawsze przy sobie. Mówił, że zapewni mi bezpieczeństwo. Przyda się. Tak o, na przyszłość.

*********************************************************************************

Ubrana w czarną suknię w fasonie syreny z dużym, spiczastym dekoltem ozdobionym drobnymi diamentami, z nagimi ramionami, w mocnym makijażu i w bardzo wysokich szpilkach nieśpiesznie zeszłam na dół. Nikogo jeszcze nie było na sali, przynajmniej tak mi się zdawało. Podeszłam do okna, jak to miałam w zwyczaju. Po chwili poczułam czyjeś ciepłe dłonie na mojej talii. Odchyliłam głowę odsłaniając szyję. Tom delikatnie mnie w nią pocałował. Uśmiechnęłam się.
- Też wymyśliłeś z tym balem. Akurat się komuś chce tańczyć całą noc.
- Wszyscy oprócz ciebie się cieszą.
- Ale nie wszyscy dostali Avadą po włosach.
- Ciesz się, że tylko po włosach.
- A gdzie byś wolał?
- Ja nic nie mówiłem! - Krzyknął podnosząc ręce w geście poddania.
- Oczywiście. - Obróciłam się ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ale muszę ci powiedzieć, że ładniej ci w krótkich włosach.
- Ja ci dam! - Odciągnęłam jego palce od moich włosów.
- Nie bij, błagam. - Wyjęczał śmiejąc mi się prosto w twarz.
- Bo co? Boisz się mnie, o wszechmocny?
- A jakże, o pani moja.
- Nie pozwalaj sobie dzieciaku. - Wyszeptałam gładząc go palcem wskazującym po policzku.
- Powiedziała dziewczyna młodsza ode mnie o osiemdziesiąt lat.
- Nie-e.- Powiedziałam podwajając ostatnią literę jak dziecko. - Zostałeś wskrzeszony, to się nie liczy.
- Liczy się.
- Nie.
- Tak.
- Tak.
- Nie... ej!
Zaczęłam się śmiać.
- Wygrałam! Haha, cienki jesteś! Zawsze wiedziałam, że...
Ale musiałam się zamknąć bo mnie pocałował. Nawet nie wiem ile to trwało. Po prostu się całowaliśmy, jakby to była najbardziej naturalna rzecz.
 -Eee... - Natychmiast się od siebie odczepiliśmy. W drzwiach stała Narcyza. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Odchrząknęłam i wbiłam wzrok  w stopy. Tom także się zawstydził. - Ja... Przepraszam, Panie. - Nikt nie zdążył zareagować, bo pani Malfoy wybyła z sali równie szybko jak do niej wparowała. I równie bezszelestnie. 
Nastąpiła chwila ciszy. Spojrzeliśmy sobie w oczy i parsknęliśmy śmiechem. Marvolo odsunął się ode mnie i na chwilę się uspokoił. Ale TYLKO na chwilę. Jak zobaczył moją roześmianą twarz aż zgiął się wpół. Śmialiśmy się przez dobre pięć minut, płakaliśmy, brzuchy nas bolały, niemal tarzaliśmy się po podłodze. Uspokoiliśmy się dopiero, kiedy do sali zaczęli schodzić się ludzie. Miałam znacznie lepszy humor i perspektywa przetańczenia całej nocy nie była już dla mnie taka potworna. W sumie to zapowiadała się całkiem przyjemna impreza.

*********************************************************************************

Cały czas miałem banana na twarzy. Nie mogłem się uspokoić. Śmierciożercy aż się zaczęli o mnie martwić, biedaki. Czarny Pan się śmieje. Koniec świata nadchodzi, o zgrozo! Ale co lepsze, udało mi się namówić Susan do pozostania na balu. Wiadomo, gdyby chodziło mi tylko o imprezę nie błagałbym o to aż tak. Miałem nadzieję, że uda nam się tą noc spędzić tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie. Chciałem ją całować całą noc, bez przerwy. Ale najpierw muszę walnąć jakąś wzruszającą i przecudowną mówkę na początek balu, zatańczyć parę pierwszych numerów, żeby jakieś pozory chociaż były i dopiero wtedy będę mógł porwać Sue na górę. Wiedziałem, że jak na każdym Sylwestrze w Riddle Manor wszyscy będą pili w takich ilościach, że po pięciu minutach będą wstawieni. No przynajmniej trzy czwarte z nich. 

*********************************************************************************

Wieczór przemijał całkiem ciekawie. Z początku tańczyłam wyłącznie z Tomem, ale potem do tańca zapraszało mnie coraz więcej osób. Wiedziałam, że wyglądam naprawdę pięknie. Suknia i makijaż robiły swoje, jak zwykle z resztą. Przyciągałam wzrok i bardzo mi się to podobało.  Kiedy byłam już po trzech kieliszkach Ognistej i zaczynałam się rozkręcać ktoś chwycił mnie za łokieć i pociągnął w stronę wyjścia.
- Ej noo! - Wyjęczałam z niezadowoleniem. - Puść mnie.
- Cicho! - Słysząc głos Riddle'a uspokoiłam się i pozwoliłam się prowadzić.
Szliśmy kilka minut. Ja zdążyłam już obrócić się przodem do kierunku, w którym zmierzaliśmy. Po jakimś czasie weszliśmy do ciemnego pokoju. Chciałam zapalić światło, bo po zamknięciu drzwi było tu ciemno jak nie powiem gdzie, ale mój bojfrend mnie powstrzymał. Dzięki ciemnościom zaczęłam trzeźwieć, w końcu nie byłam aż tak pijana. Trzy kelyszky to jak na mnie niski pułap. Poczułam ciepłe dłonie Toma na mojej talii. Obrócił mnie przodem do siebie i zaczął całować. Mimo moich kilkunastocentymetrowych obcasów nadal byłam od niego niższa. 
Całował mnie inaczej niż zwykle. Lepiej. Gładził moje nagie łopatki czasem zawadzając o plecy sukni. Oparłam się o kolumnę łóżka i zarzuciłam mu ręce na szyję. Wiedziałam, że tą noc zapamiętam na długo.

******************************************************************************************************************************************************************

No. Udało mi się. Bardzo Was przepraszam, że nie dodawałam tak długo, ale musiałam dać sobie trochę przerwy od pisania, internetu, photoshopa i w ogóle. I wybaczcie mi też wygląd mojego bloga, nie mam pojęcia co się stało. Było ślicznie, a jest biało. No, mam nadzieję, że będzie dobrze. 
Pozdrawiam :*