poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 1. - Królowa Mroku

Przy stole Gryffindoru w zbitej grupce siedzieli Albus Potter, jego młodsza siostra Lily, niemal cała drużyna quidditcha i nieśmiała dziewczynka, rozglądająca się z zaciekawieniem po Wielkiej Sali. Nie była zadowolona z obrotu wydarzeń. Miała trafić do Slytherinu, tak jak jej mąż. "Trzeba było użyć eliksiru wielosokowego", pomyślała. "Ale nie, ja musiałam się transmutować! Oprócz wyglądu, dostałam jeszcze tan sam dom co ta cała Abigail Ratsmile czy jak jej tam. Niech to szlag...
- Hej, Ab, nad czym tak rozmyślasz? - zagadnął Narcyzę młody Potter. Spojrzała na niego. Może..? Nie, no jak, syn Pottera sługą Czarnego Pana? Bez przesady! Szybko ogarnęła wzrokiem salę w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie zadane przez Albusa.
- Ja... Kto to jest? - Zapytała, wskazując na dość wysoką, wyjątkowo piękną kobietę o lodowych oczach i ciemnobrązowych włosach.Widać było, że jest swego rodzaju celebrytką przy stole Slytherinu. Duża grupa poświęcała jej uwagę, a ona obdarzała ich łaskawym spojrzeniem mówiącym: "Tak, wiem, jestem cudowna!". 
- Kto? Ona? - wskazał palcem na Ślizgonkę. - To jest nasza Królowa Mroku.
Narcyza zakrztusiła się sokiem dyniowym, który akurat chciała połknąć. Królowa Mroku? Idealnie!
- Co to znaczy? To, że... mówicie na nią "Królowa Mroku" ?
- Ludzie rzeczywiście traktują ja jak królową. Sama może się jakoś specjalnie nie wywyższa, ale i tak niemal cały Slytherin bije jej pokłony. - zaśmiał się. - Nie stroni od czarnej magii. Kiedyś widziałem, jak na błoniach walczyła z jakimś Puchonem, zarz po tym, jak nazwał ją barbie. Oberwał Sectumsemprą.
Cyzia po raz kolejny zaczęła się dławić. Idealna, idealna, idealna! Mamy! teraz tylko ją zwabić do Riddle Manor i po krzyku...
- Emm... nic ci nie jest, Abigail? Strasznie często kaszlesz.
- A nie, wiesz, w zeszłym roku w Durmstrangu mieliśmy konurs pływania w Jeziorze Arktycznym, wiesz, taki większy stawik o strasznie niskiej temperaturze, no i się wzięłam rozchorowałam i do dziś jeszcze czasami mnie -yhm yhm- chwyta. - Uśmiechnęła się do siebie na myśl o tym sztucznym chrząknięciu. - A, powiedz mi, mądra chociaż ta...
- Susan? Jak smok. Na prawie wszystkich sumach miała Wybitny.
- Prawie?
- No, chyba z wróżbiarstwa dostała Powyżej Oczekiwań. Twierdzi, że numerologia jest fajniejsza.
- Bo jest.
- Mi tam to wisi. Nie chodzę ani na jedno, ani na drugie.

I tak rozmowa ciągnęła się, aż wstała profesor McGonnagal i wygłosiła krótką mówkę na rozpoczęcie roku.

 Narcyza ruszyła prosto do gryfońskiego dormitorium. Chciała jak najszybciej powiadomić Czarnego Pana o nowej Śmierciożerczyni specjalnie dla niego...

Prolog

Harry szedł długim korytarzem. Co chwilę mijał jakieś drzwi, czarne i bogato zdobione, ale nie zwracał na nie uwagi - wiedział, coś mu mówiło, że musi dojść do tych uchylonych, zza których dochodziły głosy.
Potter rozpoznał głos Lucjusza Malfoya:
- Panie, błagam, wybacz mi! Nie wiedziałem, byłem pewny, że...
- Nie obchodzi mnie, czego byłeś pewny. - Przerwał mu inny, również znajomy. Ale Wybraniec nie mógł sobie przypomnieć, skąd zna ten niski, aksamitny ton. Gdzieś, gdzieś już go słyszał, ale... Jego rozmyślania przerwała kolejna wypowiedź "Pana" , do którego mówił Malfoy. 
- Jesteś moim sługą, nosisz znamię, którym osobiście cię naznaczyłem! To tylko kilka z wielu powodów, dla których powinieneś być mi wierny, nawet po mojej domniemanej śmierci.
- Ja zawsze byłam, jestem i będę ci wierna, mój Panie... - Bellatrix. Tego Harry był pewien w stu procentach. Tylko jej głos przepełniony takim szaleństwem i rządzą śmierci.
- Wiem o tym, Bello. I dlatego pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po moim powrocie, było wskrzeszenie ciebie.
Harry' emu zaczynało jaśnieć w głowie. Tylko jednego człowieka Lestrange wielbiła ponad wszystkie inne osoby na świecie. Tylko jednej osoby Malfoy bał się tak bardzo... Ale to niemożliwe. NIEMOŻLIWE. 
- Panie, wiem, popełniłem głupstwo opuszczając cię... ale... myślałem, że konieczność służby wielkiemu Lordowi Voldemortowi nie jest wieczna... Nie sądziłem, że...
- Majaczysz, człowieku. Zapominasz, że... - tu wypowiedź przerwał głuchy łomot - Lapme, możesz chociaż udawać zdrowego na umyśle węża? Nie wybrałem cię po to, żebyś zdemolowała mój dom. - Dodał w języku wężów. Harry nie zrozumiał tego, co powiedział, bo stracił zdolność porozumiewania się z wężami, gdy Voldemort zniszczył horkruksa "zamkniętego" w Harrym.
- Panie, czy masz dla nas jakieś polecenia? - zapytała rozmiękłym z czułości głosem Bellatrix. Harry poczuł, że pyszna kolacja przyrządzona przez jego żonę, Ginny, zaraz może ponownie ujrzeć światło dzienne. 
- Lord Voldemort był głupcem, nie szukając Śmierciożerców w Hogwarcie...
- A mój syn?! - wykrzyknął oburzony Lucjusz.
- Nie przerywaj mi, Lucjuszu. Miałem na myśli prawdziwych Śmierciożerców. Nie takich wypłoszy jak Draco.
Malfoy zaczynał coś mówić, ale przerwał, zapewne bojąc się reakcji swojego pana. 
- Wracając do tematu. Tak Bellatrix, mam dla was bardzo ważne zadanie. Musicie wejść na teren Hogwartu i przez jakiś czas udawać uczniów. Uwarzcie eliksir wielosokowy, użyjcie transmutacji, róbcie co chcecie, to wasza sprawa. Macie dwa miesiące na zwerbowanie w miarę chętnie używającego czarnej magii i dość zdolnego ucznia z siódmego, ewentualnie szóstego roku. Nie obchodzi mnie, czy będzie ze Slytherinu czy z innego domu. Ma umieć się znęcać i, przede wszystkim, musi być pojętny. Oczywiste jest, że na dzień dobry nie zaprezentuje mi idealnie wykonanych Zaklęć Niewybaczalnych, trzeba będzie go uczyć.  Macie jeszcze jakieś pytania? 
- Panie... - trzęsący się ze strachu głos odezwał się po raz pierwszy podczas tej długiej rozmowy. Harry rozpoznał w nim... głos Narcyzy Malfoy. 
- Słucham, Narcyzo?
- Czy... mógłbyś mi wyjawić, skąd pomysł na... imię dla twojego węża?
Rozległ się dźwięczny śmiech mężczyzny, tego, który jeszcze przed chwilą wydawał rozkazy ostrym tonem.
- Och, Narcyzo... Zawsze miałaś niesamowite zdolności rozładowywania napięcia... A imię? Wyjaśnię ci. Są to pierwsze litery słów, które symbolizują, a raczej symbolizowały moją relację z Nagini. 
"L" to "love", "A" to "affection", "P" to "protection", "M" to "Marvel", a "E" to "evil".*  A dlaczego pytasz?
- Ja... z czystej ciekawości. 
Z pokoju wyślizgnęła się Lapme. Słysząc huk spowodowany jej wybrykami, Harry był pewny, że będzie to olbrzymi pyton czy coś w tym rodzaju. Jego zdziwienie nie znało granic, kiedy zobaczył... po prostu bardzo długą kobrę. Gad uniósł przednią połowę swojego ciała i zaczął wpatrywać się w Pottera. Po chwili obrócił się i wpełznął z powrotem do pokoju. Mężczyzna usłyszał syk węża. Rozległ się dźwięk, który mógł oznaczać tylko jedno: ktoś gwałtownie podniósł się z baaardzo wygodnego fotela. Kroki. Zbliżają się. Chciał wyciągnąć różdżkę, ale po chwili doszło do niego, że jej nie ma. Drzwi otworzyły się. Stał w nich nie kto inny, jak... Tom Marvolo Riddle. Ten, którego poznał w Komnacie Tajemnic wiele lat temu. Lord Voldemort uśmiechnął się ironicznie. Wyjął różdżkę i wymówił od niechcenia dobrze Harry' emu znaną formułkę. Błysnęło zielone światło i...





- Harry! Harry! Obudź się! - krzyki Ginny zanikały w jeszcze głośniejszych wrzaskach Harry'ego. W końcu Potter zerwał się z łóżka, jakby go parzyło.
- Co się stało?! - zapytał zaskoczony.
- Drzesz się od pięciu minut. Coś ci się śniło? - zapytała zdyszana kobieta.
Harry usiadł na łóżku wlepiając niewidzące spojrzenie w podłogę. Ginny szybko obiegła łóżko i usiadła obok niego. 
- Co się stało? - zapytała kojącym, lecz lekko przestraszonym głosem.
- Voldemort. - wyszeptał. - On wrócił.




-------------------------------------
Dla - jakby to ujął tłumacz Harry'ego Pottera na język polski, pan Andrzej Polkowski - kompletnych ciemniaków językowych ( patrz: HPiWA "Kilka słów od tłumacz, czyli krótki poradnik dla dociekliwych" , hasło " BLACK, SYRIUSZ" ) tłumaczę słowa tworzące imię Lapme: Love - Miłość; Affection - tu: Przywiązanie; Protection - Ochrona; Marvel - coś zdumiewającego, cud; Evil - zło. 

Pozdrawiam i życzę miłej nauki języka angielskiego =)