Witam ponownie. To ostatni tego typu post na tym blogu, następne będą już kolejnymi rozdziałami powoli kończącymi ILoveYou Kedavrę.
Do Rozalii Rouly: Będę pisać, ale inną historię. Cieszę się, że podoba Ci się mój styl pisania, ale ja naprawdę już nie czuję się w tej tematyce. Historia Toma i Susan nie skończy się tak od razu. Napiszę w najgorszym wypadku jeszcze jeden rozdział, wyjaśniający i logicznie zamykający całość.
Do Mahomo: Ty już wiesz co nas tam czeka, tam, w Nowym Świecie :)
Tak czy inaczej, zapraszam na gotowy już, opublikowany Prolog:
http://sheera-laufeyson.blogspot.com/
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Susan Beck/Sheera Laufeyson
sobota, 28 grudnia 2013
piątek, 20 grudnia 2013
*To nie nowy rozdział, to tylko zwiastun*
No witam witam. Jak już pewnie wiecie, Susan i Tom nas opuszczają. Nie wiem jeszcze jak z nimi skończę, ale może coś wymyślę. Boże, ale to brutalnie zabrzmiało.
W zamian za taki nagły i nieoczekiwany koniec mam dla Was pewną rekompensatę.
Cześć z Was już wie, że będę pisała nowe fanfiction, tym razem nie potterowskie.
Na początek trochę informacji wstępnych:
1. Kategoria: Avengers/Thor
2. Tytuł: Frost Hell
3. Czas akcji: Po "Thor: The Dark World"
4. Miejsce akcji: Midgard/Ziemia: Głównie Nowy Jork, z przebłyskami z innych miejsc; Asgard; Jotunheim; Vanaheim; Svartalfheim; Nidavellir.
5. Najważniejsi bohaterowie:
-Susan/Sheera/Frozen - Susan to prawdziwe imię głównej bohaterki (jakże oryginalnie, wiem), Sheera to wytwór Genu Enigmy (Boże ale spoiler), Frozen to pseudonim. W Księdze Czwartej [Na razie mam plan na cztery części, ale może mnie jeszcze "dolśni" :)] dojdzie jeszcze inne jej określenie, ale na razie starczy tych spoilerów :3
-Tony Stark/Iron Man
-Bruce Banner/Hulk
-Clint Barton/Hawkeye
-Natasha Romanoff/Czarna Wdowa
-Steve Rogers/Kapitan Ameryka
-Thor Odinson - bóg piorunów
-Loki Laufeyson - bóg oszustwa, kłamstwa, ognia, śmierci, chaosu i wina. Mało tego, prawda? :3
No. Jeśli chodzi o rozkminianie opowiadania jak lektury szkolnej to by było na tyle. Ale! Jeszcze mam dla Was zwiastun prologu :3
*********
W zamian za taki nagły i nieoczekiwany koniec mam dla Was pewną rekompensatę.
Cześć z Was już wie, że będę pisała nowe fanfiction, tym razem nie potterowskie.
Na początek trochę informacji wstępnych:
1. Kategoria: Avengers/Thor
2. Tytuł: Frost Hell
3. Czas akcji: Po "Thor: The Dark World"
4. Miejsce akcji: Midgard/Ziemia: Głównie Nowy Jork, z przebłyskami z innych miejsc; Asgard; Jotunheim; Vanaheim; Svartalfheim; Nidavellir.
5. Najważniejsi bohaterowie:
-Susan/Sheera/Frozen - Susan to prawdziwe imię głównej bohaterki (jakże oryginalnie, wiem), Sheera to wytwór Genu Enigmy (Boże ale spoiler), Frozen to pseudonim. W Księdze Czwartej [Na razie mam plan na cztery części, ale może mnie jeszcze "dolśni" :)] dojdzie jeszcze inne jej określenie, ale na razie starczy tych spoilerów :3
-Tony Stark/Iron Man
-Bruce Banner/Hulk
-Clint Barton/Hawkeye
-Natasha Romanoff/Czarna Wdowa
-Steve Rogers/Kapitan Ameryka
-Thor Odinson - bóg piorunów
-Loki Laufeyson - bóg oszustwa, kłamstwa, ognia, śmierci, chaosu i wina. Mało tego, prawda? :3
No. Jeśli chodzi o rozkminianie opowiadania jak lektury szkolnej to by było na tyle. Ale! Jeszcze mam dla Was zwiastun prologu :3
*********
Rurki podłączone do jej ciała też
zaczęły się wypełniać srebrną substancją. Poczuła dreszcz.
Zaczęła sobie wmawiać, że to od zimna, ale wiedziała też, że
to kłamstwo. Kiedy ten dość nietypowy rodzaj kroplówki zetknął
się z jej żyłą poczuła mrowienie. Narastające, powoli,
spokojnie, do bólu, który jej się nawet nie śnił. Słyszała
gdzieś, że cierpienie człowieka może osiągnąć bardzo wysoki
poziom, ale nie sądziła, że aż taki. Płyn ją rozrywał. Palił.
Trawił od środka. Zamknęła oczy, żeby jakoś sobie ulżyć, ale
niewiele jej to dało. Nie chciała płakać, nie robiła tego od
bardzo dawna, ale tym razem nie wytrzymała.
W kościach ból był tępy, w
mięśniach rozrywający, a w żyłach palący. Były chwile, kiedy
czuła, jak jej mózg daje za wygraną, by zaraz potem znów obudzić
się i walczyć.
Usłyszała wrzaski. Przerażające,
raz wysokie, a raz niskie, wręcz warczące, sprawiające, że
przedmioty wokół niej lekko wibrowały.
Wrzaski przeradzające się w wycie.
Wycie wilka.
Jej wycie.
Wtedy, kiedy na chwilę udało jej się
otworzyć piekące oczy, zobaczyła Bannera. Nie widziała go
wcześniej, ale czuła, że tu jest. Teraz wyrywał się jak szalony
by jej pomóc. Udało jej się zmusić się do zmienienia jednego
wrzasku w jego nazwisko. Spojrzał na nią, na chwilę zamierając. I
wtedy stało się to, do czego nie chciała dopuścić. Z resztą on
też nie. Jej wycie zmieszało się z rykiem bestii.
*********
Tak, wiem, znowu wilki. Ale co ja biedna za to mogę? :c
Początek trochę martwiący, ale spokojnie, będzie jeszcze gorzej.
Nie no, żartuję.
Ale całość będzie dość mroczna, pełna walk między sobą a sobą, o przetrwanie, o siebie. Brzmi jak jakieś poetyckie analizowanie psychologicznej części koegzystencji pozytywnej i negatywnej odsłony człowieka i harmonii między nimi, ale tak naprawdę będzie to prozaiczne analizowanie psychologicznej koegzystencji pozytywnej i negatywnej odsłony człowieka i harmonii między innymi.
Odstraszać czytelników to ja umiem, nie ma co ;__;
Jak coś to pytajcie ;)
piątek, 6 grudnia 2013
Przepraszam
Przepraszam Was, że to mówię, ale chyba historia Susan i Toma powoli się kończy. Nie z powodu braku weny czy czasu, bo z tym jestem w stanie sobie poradzić. Ale widzę, że dzieje się to samo, co działo się przez pierwsze kilka miesięcy istnienia bloga. Nie komentujecie, nie piszecie, nic. Po co pisać, skoro nie mam dla kogo? Dla siebie mogę pisać w Wordzie czy nawet ręcznie.
Powoli przygotowujcie się na epilog.
Powoli przygotowujcie się na epilog.
sobota, 30 listopada 2013
Electro Blood
Cork's off, it's on
The party's just begun
I promise
This drink is my last one
I know that I fucked up again
Because I lost my only friend
God forgive my sins
Don't leave me, IOh I will hate myself until I die
http://www.youtube.com/watch?v=1iSd_wTuA3U
*****************************************************************
Patrzył w moje oczy. Widział, co się wydarzyło, i zaszokowało go to nie mniej niż mnie.
Przez chwilę staliśmy tak, nie wykonując żadnego ruchu. Po jakimś czasie, który dla mnie był jak pół godziny, Tom podszedł do mnie i objął mnie delikatnie, uważając, by nie dotknąć moich skrzydeł. Czas wcale się nie zatrzymał, jak to mówią w książkach o wielkich miłościach. Wręcz przeciwnie. Cały czas kątem oka widziałam jezioro krwi wokół każdej z moich ofiar, widziałam Śmierciożerców stojących na skraju lasu. Widziałam, jak niebo ciemnieje.
Niebo ciemnieje.
Odskoczyłam od Riddle'a jak prądem rażona. Zadarłam głowę. Niebo powoli robiło się czarne, jakby ktoś zalał je atramentem. Przeniosłam przerażony wzrok na Czarnego Pana. On szeptał coś w kierunku, w którym przed chwilą patrzyłam.
Frustracja.
To pierwsza rzecz, którą odczytałam z jego twarzy.
Zaklęcia nie działały.
Czyli może jednak nie jestem taka znowu nieśmiertelna?
Piorun uderzył parę metrów ode mnie. Odskoczyłam, ale i tak poczułam prąd przechodzący przez moje kości. Płynący w mojej krwi. Wbrew pozorom, nie sprawiało mi to bólu. Cały czas miałam jednak wrażenie, że całe to poczucie delikatności ładunku elektrycznego jest złudne i ma za zadanie uśpić moją zwierzęcą czujność.
Marzenie ściętej głowy.
Poczułam jak skrzydła powoli giną w bliznach na łopatkach.
Razem z nimi ginęła moja pewność siebie.
Uniosłam bladą dłoń i zatoczyłam lekki krąg. Na niebie pojawiła się bariera widoczna tylko dla moich oczu. Chroniła wszystkich.
Oprócz mnie.
Poczułam szarpnięcie w kręgosłupie, moje ciało wygięło się pod nienaturalnym kątem w tył. Ostatkami świadomości zmusiłam się do deportowania się. Cokolwiek własnie atakowało, nie chcę, by ludzie widzieli moją słabość. Bo wiedziałam, że tym razem będzie ją widać.
Będąc już na miejscu nie byłam w stanie myśleć. Trzęsłam się, tak bardzo, że zamazywał mi się widok przed oczami. Klęczałam, podpierając się rękami. Ponownie coś gruchnęło mi w plecach. Upadłam na twarz. Nie pozostało mi nic innego jak czekać, aż piekło się skończy.
*********************************************************************************
Przepraszam, że tak krótko i tak późno, ale naprawdę mam teraz tyle czasu ile Tom Hiddleston brzydoty ;___;
Na razie posty raczej nie zmienią swojej długości, to samo tyczy się dostępów między nimi, ale blog nadal działa i działać będzie. Mało komentujecie, nie zostawiacie śladów, że byliście i czytaliście, co też raczej na moje chęci dobrze nie wpływa.
Faktem jest też, że nie mam weny, przynajmniej nie do tej tematyki. Chętniej napisałabym teraz coś o Avengersach, Thorze, albo czymś takim, ale to dopiero przyszłość :)
Do następnego :)
The party's just begun
I promise
This drink is my last one
I know that I fucked up again
Because I lost my only friend
God forgive my sins
Don't leave me, IOh I will hate myself until I die
http://www.youtube.com/watch?v=1iSd_wTuA3U
*****************************************************************
Patrzył w moje oczy. Widział, co się wydarzyło, i zaszokowało go to nie mniej niż mnie.
Przez chwilę staliśmy tak, nie wykonując żadnego ruchu. Po jakimś czasie, który dla mnie był jak pół godziny, Tom podszedł do mnie i objął mnie delikatnie, uważając, by nie dotknąć moich skrzydeł. Czas wcale się nie zatrzymał, jak to mówią w książkach o wielkich miłościach. Wręcz przeciwnie. Cały czas kątem oka widziałam jezioro krwi wokół każdej z moich ofiar, widziałam Śmierciożerców stojących na skraju lasu. Widziałam, jak niebo ciemnieje.
Niebo ciemnieje.
Odskoczyłam od Riddle'a jak prądem rażona. Zadarłam głowę. Niebo powoli robiło się czarne, jakby ktoś zalał je atramentem. Przeniosłam przerażony wzrok na Czarnego Pana. On szeptał coś w kierunku, w którym przed chwilą patrzyłam.
Frustracja.
To pierwsza rzecz, którą odczytałam z jego twarzy.
Zaklęcia nie działały.
Czyli może jednak nie jestem taka znowu nieśmiertelna?
Piorun uderzył parę metrów ode mnie. Odskoczyłam, ale i tak poczułam prąd przechodzący przez moje kości. Płynący w mojej krwi. Wbrew pozorom, nie sprawiało mi to bólu. Cały czas miałam jednak wrażenie, że całe to poczucie delikatności ładunku elektrycznego jest złudne i ma za zadanie uśpić moją zwierzęcą czujność.
Marzenie ściętej głowy.
Poczułam jak skrzydła powoli giną w bliznach na łopatkach.
Razem z nimi ginęła moja pewność siebie.
Uniosłam bladą dłoń i zatoczyłam lekki krąg. Na niebie pojawiła się bariera widoczna tylko dla moich oczu. Chroniła wszystkich.
Oprócz mnie.
Poczułam szarpnięcie w kręgosłupie, moje ciało wygięło się pod nienaturalnym kątem w tył. Ostatkami świadomości zmusiłam się do deportowania się. Cokolwiek własnie atakowało, nie chcę, by ludzie widzieli moją słabość. Bo wiedziałam, że tym razem będzie ją widać.
Będąc już na miejscu nie byłam w stanie myśleć. Trzęsłam się, tak bardzo, że zamazywał mi się widok przed oczami. Klęczałam, podpierając się rękami. Ponownie coś gruchnęło mi w plecach. Upadłam na twarz. Nie pozostało mi nic innego jak czekać, aż piekło się skończy.
*********************************************************************************
Przepraszam, że tak krótko i tak późno, ale naprawdę mam teraz tyle czasu ile Tom Hiddleston brzydoty ;___;
Na razie posty raczej nie zmienią swojej długości, to samo tyczy się dostępów między nimi, ale blog nadal działa i działać będzie. Mało komentujecie, nie zostawiacie śladów, że byliście i czytaliście, co też raczej na moje chęci dobrze nie wpływa.
Faktem jest też, że nie mam weny, przynajmniej nie do tej tematyki. Chętniej napisałabym teraz coś o Avengersach, Thorze, albo czymś takim, ale to dopiero przyszłość :)
Do następnego :)
sobota, 19 października 2013
Niemal nieśmiertelna
Obudziło mnie coś, czego spodziewałam się już nigdy nie poczuć.
Duszenie.
Chwyciłam się za gardło. Naszyjnik. Zapomniałam, że cały czas go noszę. Próbowałam go zerwać, ale nic to nie dało. Dopiero, kiedy dotarło do mnie, że czeka mnie coś gorszego niż trochę zbyt ciasny łańcuszek. Zerwałam się z łózka i ucisk ustał.
Wyjrzałam przez okno. Chmary mioteł. Czyli Aurorzy wiedzą. Tak, wiem, mówię to po raz setny, ale teraz naprawdę było źle. Nie wiedziałam co robić. Działałam pod wpływem impulsu. Chyba czas zahamować te impulsy, tak na marginesie. Ten może mi napędzić dużo kłopotów.
Przemieniłam się. W środku dormitorium z niskiej chudziny stałam się wielkim testralem. Wybiłam szybę łbem i wyskoczyłam przez okno. Jakim cudem moje ogromne skrzydła się tam zmieściły, nie wiem. W pokoju nikogo nie było, więc świadkowie byli teraz moim najmniejszym problemem.
Z pewnością takie se czarne bydlę wylatujące z okna dormitorium raczej nie należało do codziennych krajobrazów Hogwartu i okolic, ale przecież świat mknie do przodu. W głębi resztek mojej duszy dziękowałam za osobne dormitorium na piętrze wyższym niż normalne sypialnie Slytherinu. Od jakiegoś czasu uczennice szóstego roku o lepszych wynikach mają sypialnie z widokiem na jezioro... no i z oknem wylotowym dla takich mutantów jak ja.
*********************************************************************************
Susan jest w niebezpieczeństwie. To jedyna rzecz, o której byłem w stanie teraz myśleć. Czułem ucisk na pierścieniu połączonym z jej medalionem. Z najcenniejszą rzeczą zarówno dla mnie, jak i dla niej.
- Specteria - wyszeptałem. Za chwilę wszyscy Śmierciożercy poczują palący ból na lewych przedramionach i momentalnie wyruszą do Hogwartu. Ten nowy sposób był znacznie szybszy, bo nie musiałem tłumaczyć tym półgłówkom co i gdzie mają robić. Wiedzieli o tym od razu za pomocą sieci połączeń tworzonych między moim a ich umysłami w chwili wypowiadania tego zaklęcia. Za chwilę Susan będzie bezpieczna.
*********************************************************************************
Poczułam ból, którego nie umiałam zlokalizować. Być może dlatego, że właśnie śmigałam między Aurorami próbując uniknąć ich zaklęć. Ale wiedziałam, że coś się dzieje.
*********************************************************************************
Sam też postanowiłem wyruszyć. Szybko przemieniłem się jastrzębia i poleciałem ratować to, co jeszcze było do ratowania.
*********************************************************************************
Było coraz gorzej. Aurorzy wiedzieli, że ja to ja. Ktoś nakablował. Ktoś z naszych. Skoro i tak nadchodził mój marny koniec, postanowiłam ofiarować światu w zadośćuczynieniu moją tajemnicę. Gwałtowny skurcz mięśni i poczułam, jak kopyta zmieniają się w palce a łeb w głowę. Poczułam wyrastające z mojej głowy włosy, znów długie i piękne. Moc, której nie używałam została obudzona po wielu latach. Nigdy nie byłam silniejsza. Nie panowałam nad nią. Po raz pierwszy w życiu nawet nie próbowałam. Pozwoliłam jej żyć. Miałam zamknięte oczy, ale czułam spojrzenia atakujących. I nie tylko. Czułam na sobie oczy jednej osoby, której wzrok rozpoznałabym zawsze, czy widząc go, czy nie. Moje ciało ułożyło się tak, jakby niewidzialna siła unosiła je w stronę nieba. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam długie, falowane blond włosy i ciemnoniebieskie oczy. Porcelanowobiałą skórę i długą, zwiewną czarną suknię. Wokół mnie roztaczał się blask, jak na mugolskich filmach, tylko że czarny. Mroczny Znak był ciemniejszy niż zwykle. Mózg kazał mi się ratować, w końcu znajdowałam się kilkanaście metrów nad ziemią. Ale zbyłam go. Wisiałam w powietrzu i dopóki nie usłyszałam powolnego trzepotania z tyłu głowy, nie wiedziałam dlaczego.
Miałam skrzydła. Olbrzymie, większe niż u testralowej wersji mnie, idealnie ułożone z czarnych jak noc piór, lśniących na granatowo w promieniach porannego słońca. Przesunęłam przerażająco spokojne spojrzenie na najbliższej latającego, a raczej zatrzymanego podczas lotu Aurora. Rozpoznałam w nim ojca tych rudych, chyba brata i siostry. Uśmiechnęłam się do niego unosząc lewy kącik ust. Patrzyłam na niego spode łba. Tak mi przykro, że osieroci dwóję dzieci.
*********************************************************************************
Patrzyłem na nią z niekłamanym podziwem. Nikt nie mógł mnie poznać, jastrząb to przecież tylko ptak. Miotała zaklęciami na wszystkie strony, nawet nie wyciągając różdżki zza paska jej sukni, długiej i lekko powiewającej na wietrze. Zabiła prawie wszystkich. Odleciał tylko jeden. Śmierciożercy tylko krążyli wokół w postaci czarnych chmur dymu razem ze mną. Nie potrzebowała naszej pomocy.
Najbardziej zdziwiły mnie jej skrzydła. Wiedziałem, że potrafi zmieniać się w testrala, ale to? Ile jeszcze tajemnic ukrywała? Ich rozpiętość była dwa albo trzy razy większa niż jej ramiona, kiedy rozrzuci je na boki. Powoli uginały się do środka, tylko po to by potem znów z cichym hukiem znów rozpiąć się na całą odległość.
Zdaje mi się, że słyszałem kiedyś o stworzeniu, które wyglądem przypominało kobietę, ale w rzeczywistości było mutacją wili i jakiegoś drapieżnego ptaka. Nie był to Demon Naturalny, czyli taki, jak na przykład połączenie wilkołaka i wili. Należał do Demonów Krwi - wyhodowanych w probówce. Ale nie potrafiły zmieniać się w testrala.
A Susan nie mogła nim być.
*********************************************************************************
Jeden uciekł. Widziałam, jak śmigał kiedy byłam zajęta zabijaniem jego kumpli. Pode mną na ziemi leżało kilkanaście ciał. Nade mną z kolei krążyli Śmierciożercy w postaci dymu i... jastrząb? Przepraszam, co? Może po prostu poczuł zapach śmierci, pomyślałam. Ale nie pikował w stronę ziemi. Krążył i jakby mi się przyglądał.
Daleko w tyle usłyszałam krzyki. Nie obejrzałam się. Jeśli mają mnie rozpoznać, to dopiero po zobaczeniu ogłoszenia w Proroku. Z drugiej strony, i tak by mnie nie poznali, w złotych włosach i niemal granatowych oczach.
Wiedziałam jedno. Moja moc urosła. Zaklęcia Aurorów próbujących zrobić mi krzywdę w ostatnich chwilach swej agonii odbijały się ode mnie jak od tarczy.
A to tylko dlatego, że ja, Susan Falcon, nie mogłam zginąć inaczej, niż mówi klątwa. W pewnym wieku, może a dwa, trzy lata, przestanę się starzeć i na zawsze pozostanę taka, jaka jestem. Jedyną rzeczą mogącą mnie zabić jest klątwa.
Dopóki utrzymuję jej ciężar na moich barkach, jestem nieśmiertelna.
Duszenie.
Chwyciłam się za gardło. Naszyjnik. Zapomniałam, że cały czas go noszę. Próbowałam go zerwać, ale nic to nie dało. Dopiero, kiedy dotarło do mnie, że czeka mnie coś gorszego niż trochę zbyt ciasny łańcuszek. Zerwałam się z łózka i ucisk ustał.
Wyjrzałam przez okno. Chmary mioteł. Czyli Aurorzy wiedzą. Tak, wiem, mówię to po raz setny, ale teraz naprawdę było źle. Nie wiedziałam co robić. Działałam pod wpływem impulsu. Chyba czas zahamować te impulsy, tak na marginesie. Ten może mi napędzić dużo kłopotów.
Przemieniłam się. W środku dormitorium z niskiej chudziny stałam się wielkim testralem. Wybiłam szybę łbem i wyskoczyłam przez okno. Jakim cudem moje ogromne skrzydła się tam zmieściły, nie wiem. W pokoju nikogo nie było, więc świadkowie byli teraz moim najmniejszym problemem.
Z pewnością takie se czarne bydlę wylatujące z okna dormitorium raczej nie należało do codziennych krajobrazów Hogwartu i okolic, ale przecież świat mknie do przodu. W głębi resztek mojej duszy dziękowałam za osobne dormitorium na piętrze wyższym niż normalne sypialnie Slytherinu. Od jakiegoś czasu uczennice szóstego roku o lepszych wynikach mają sypialnie z widokiem na jezioro... no i z oknem wylotowym dla takich mutantów jak ja.
*********************************************************************************
Susan jest w niebezpieczeństwie. To jedyna rzecz, o której byłem w stanie teraz myśleć. Czułem ucisk na pierścieniu połączonym z jej medalionem. Z najcenniejszą rzeczą zarówno dla mnie, jak i dla niej.
- Specteria - wyszeptałem. Za chwilę wszyscy Śmierciożercy poczują palący ból na lewych przedramionach i momentalnie wyruszą do Hogwartu. Ten nowy sposób był znacznie szybszy, bo nie musiałem tłumaczyć tym półgłówkom co i gdzie mają robić. Wiedzieli o tym od razu za pomocą sieci połączeń tworzonych między moim a ich umysłami w chwili wypowiadania tego zaklęcia. Za chwilę Susan będzie bezpieczna.
*********************************************************************************
Poczułam ból, którego nie umiałam zlokalizować. Być może dlatego, że właśnie śmigałam między Aurorami próbując uniknąć ich zaklęć. Ale wiedziałam, że coś się dzieje.
*********************************************************************************
Sam też postanowiłem wyruszyć. Szybko przemieniłem się jastrzębia i poleciałem ratować to, co jeszcze było do ratowania.
*********************************************************************************
Było coraz gorzej. Aurorzy wiedzieli, że ja to ja. Ktoś nakablował. Ktoś z naszych. Skoro i tak nadchodził mój marny koniec, postanowiłam ofiarować światu w zadośćuczynieniu moją tajemnicę. Gwałtowny skurcz mięśni i poczułam, jak kopyta zmieniają się w palce a łeb w głowę. Poczułam wyrastające z mojej głowy włosy, znów długie i piękne. Moc, której nie używałam została obudzona po wielu latach. Nigdy nie byłam silniejsza. Nie panowałam nad nią. Po raz pierwszy w życiu nawet nie próbowałam. Pozwoliłam jej żyć. Miałam zamknięte oczy, ale czułam spojrzenia atakujących. I nie tylko. Czułam na sobie oczy jednej osoby, której wzrok rozpoznałabym zawsze, czy widząc go, czy nie. Moje ciało ułożyło się tak, jakby niewidzialna siła unosiła je w stronę nieba. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam długie, falowane blond włosy i ciemnoniebieskie oczy. Porcelanowobiałą skórę i długą, zwiewną czarną suknię. Wokół mnie roztaczał się blask, jak na mugolskich filmach, tylko że czarny. Mroczny Znak był ciemniejszy niż zwykle. Mózg kazał mi się ratować, w końcu znajdowałam się kilkanaście metrów nad ziemią. Ale zbyłam go. Wisiałam w powietrzu i dopóki nie usłyszałam powolnego trzepotania z tyłu głowy, nie wiedziałam dlaczego.
Miałam skrzydła. Olbrzymie, większe niż u testralowej wersji mnie, idealnie ułożone z czarnych jak noc piór, lśniących na granatowo w promieniach porannego słońca. Przesunęłam przerażająco spokojne spojrzenie na najbliższej latającego, a raczej zatrzymanego podczas lotu Aurora. Rozpoznałam w nim ojca tych rudych, chyba brata i siostry. Uśmiechnęłam się do niego unosząc lewy kącik ust. Patrzyłam na niego spode łba. Tak mi przykro, że osieroci dwóję dzieci.
*********************************************************************************
Patrzyłem na nią z niekłamanym podziwem. Nikt nie mógł mnie poznać, jastrząb to przecież tylko ptak. Miotała zaklęciami na wszystkie strony, nawet nie wyciągając różdżki zza paska jej sukni, długiej i lekko powiewającej na wietrze. Zabiła prawie wszystkich. Odleciał tylko jeden. Śmierciożercy tylko krążyli wokół w postaci czarnych chmur dymu razem ze mną. Nie potrzebowała naszej pomocy.
Najbardziej zdziwiły mnie jej skrzydła. Wiedziałem, że potrafi zmieniać się w testrala, ale to? Ile jeszcze tajemnic ukrywała? Ich rozpiętość była dwa albo trzy razy większa niż jej ramiona, kiedy rozrzuci je na boki. Powoli uginały się do środka, tylko po to by potem znów z cichym hukiem znów rozpiąć się na całą odległość.
Zdaje mi się, że słyszałem kiedyś o stworzeniu, które wyglądem przypominało kobietę, ale w rzeczywistości było mutacją wili i jakiegoś drapieżnego ptaka. Nie był to Demon Naturalny, czyli taki, jak na przykład połączenie wilkołaka i wili. Należał do Demonów Krwi - wyhodowanych w probówce. Ale nie potrafiły zmieniać się w testrala.
A Susan nie mogła nim być.
*********************************************************************************
Jeden uciekł. Widziałam, jak śmigał kiedy byłam zajęta zabijaniem jego kumpli. Pode mną na ziemi leżało kilkanaście ciał. Nade mną z kolei krążyli Śmierciożercy w postaci dymu i... jastrząb? Przepraszam, co? Może po prostu poczuł zapach śmierci, pomyślałam. Ale nie pikował w stronę ziemi. Krążył i jakby mi się przyglądał.
Daleko w tyle usłyszałam krzyki. Nie obejrzałam się. Jeśli mają mnie rozpoznać, to dopiero po zobaczeniu ogłoszenia w Proroku. Z drugiej strony, i tak by mnie nie poznali, w złotych włosach i niemal granatowych oczach.
Wiedziałam jedno. Moja moc urosła. Zaklęcia Aurorów próbujących zrobić mi krzywdę w ostatnich chwilach swej agonii odbijały się ode mnie jak od tarczy.
A to tylko dlatego, że ja, Susan Falcon, nie mogłam zginąć inaczej, niż mówi klątwa. W pewnym wieku, może a dwa, trzy lata, przestanę się starzeć i na zawsze pozostanę taka, jaka jestem. Jedyną rzeczą mogącą mnie zabić jest klątwa.
Dopóki utrzymuję jej ciężar na moich barkach, jestem nieśmiertelna.
sobota, 14 września 2013
Ogłoszenia parafialne
Moi kochani Czytelnicy! Mam do Was ogromną prośbę!
Wzięłam udział w konkursie na opowiadanie organizowanym przez chomikuj.pl i interia.pl. Bardzo zależy mi na zajęciu jakiegoś miejsca. Potrzebuję głosów. Nie zaważą one nad ostatecznym wynikiem, ale są bardzo istotne. Jeśli moglibyście, bardzo Was proszę o zagłosowanie tutaj: http://chomikuj.pl/konkurs_literacki/zgloszenia
na opowiadanie pod tytułem "Beck".
Z góry Wam bardzo dziękuję!
P.S. Następny post, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, pojawi się jutro lub pojutrze.
Kocham Was! :*
Wzięłam udział w konkursie na opowiadanie organizowanym przez chomikuj.pl i interia.pl. Bardzo zależy mi na zajęciu jakiegoś miejsca. Potrzebuję głosów. Nie zaważą one nad ostatecznym wynikiem, ale są bardzo istotne. Jeśli moglibyście, bardzo Was proszę o zagłosowanie tutaj: http://chomikuj.pl/konkurs_literacki/zgloszenia
na opowiadanie pod tytułem "Beck".
Z góry Wam bardzo dziękuję!
P.S. Następny post, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, pojawi się jutro lub pojutrze.
Kocham Was! :*
niedziela, 1 września 2013
Maszyna
- Świetnie, panie Malfoy, świetnie. Mamy już prawie wszystkie składniki. Został tylko jeden. Ktoś może wie jaki? - Profesor Slughorn miał dzisiaj naprawdę dobry humor. W przeciwieństwie do mnie.
- Wyciąg z Błotnicy - mruknęłam pod nosem. Kto jak kto, ale Slughorn słyszał każde moje słowo. Uwielbiał mnie.
- Wspaniale, panno Falcon! Ty i pan Malfoy zdobywacie łącznie pięćdziesiąt punktów dla Slytherinu! - Punktami dla Domu Węża to on nigdy nie skąpił. Scorpius chciał mi przybić piątkę pod stołem, a ja spojrzałam na niego jak na przyszłą ofiarę. Znał ten wzrok. Był jedyną osobą oprócz moich rodziców i siostry, która wiedziała o Klątwie. Wiedział, że w dni nowiu lepiej nie próbować mnie rozśmieszać, bo mogę pokazać zęby. Bynajmniej ie w uśmiechu.
Slughorn cały czas gadał coś pod nosem, a ja zabrałam się za robienie Eliksiru Śmierci.
Jako, że Malfoy był moim przyjacielem, a ja byłam mądra, tylko my dwoje wykonaliśmy go poprawnie.
*********************************************************************************
Leżałam sama w dormitorium. Wszyscy byli na kolacji w Wielkiej Sali. Ja nie musiałam już jeść tak często. Nie wiem dlaczego. Z każdym dniem jadłam mniej i byłam coraz rzadziej głodna. Zmieniałam się coraz bardziej. Moja moc miała niedługo zacząć miotać mną jak szmacianą lalką. Czułam to już teraz. Niedługo moje ciało okaże się zbyt słabe, by móc znieść siłę moich czarów.
Bałam się. Nie lubiłam bólu, a wiedziałam, że boleć będzie.
W najlepszym wypadku.
Trochę nudziło mnie życie w Hogwarcie. Przyzwyczaiłam się już do chowania się, motania klątwami, o jakich mało kto słyszał i łaszenia się do Toma. Właściwie, to najbardziej do tego ostatniego. Kiedy mieszkałam w Riddle Manor orzy każdej możliwej okazji dawałam nura pod jego ramię albo wieszałam mu się na szyi tak mocno, że gdy robiłam to z zaskoczenia to aż go ciągnęło w dół. Tęskniłam też za Cyzią. Co z tego, że była babcią mojego przyjaciela, i tak ją kochałam. Była taką moją konsultantko-stylistką i zarazem przyjaciółką. Tęskniłam za wszystkimi w Riddle Manor. Nawet za Greybackiem, którego początkowo nienawidziłam. Jak się go lepiej poznało okazywał się naprawdę fajnym gościem sypiącym żartami dwadzieścia cztery przez siedem.
*********************************************************************************
Nareszcie noc. Czekałam na nią od końca poprzedniej. Odkąd wróciłam do zwykłego szkolnego życia funkcjonowałam jak maszyna. W ciągu dnia wykonywałam tylko mechanicznie podstawowe czynności. Nocą, kiedy wszyscy już spali, wymykałam się przez okno (zalety posiadania skrzydeł) i szwendałam się po lesie.
A, właśnie, skrzydła. To jedna z moich nowych zdolności. Parę dni temu, kiedy wracałam od postaci testrala do człowieka, przemiana zatrzymała się w połowie i zostałam ze skrzydłami. I tak nauczyłam się rozkładać tylko skrzydła.
Tak właśnie spędziłam trzy miesiące.
W maju wszystko miało się zmienić.
******************************************************************************************************************************************************************
Dzisiaj krótko, ale nie zdążę napisać więcej. Nadchodzi rok szkolny i posty będą znacznie rzadziej, ale nie zawieszam. Do tego cały czas pracuję nad nowym opowiadaniem, niepotterowskim. Konkurs został zakończony, nie było żadnych zgłoszeń. Dementoka wykazała chęć wzięcia udziału, ale opisu nie dostałam :c Tak więc kończę i polecam Wam obejzrenie serialu 'Hannibal', bo warto. Lepsze od House'a :) Pozdrawiam :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)