W zamian za taki nagły i nieoczekiwany koniec mam dla Was pewną rekompensatę.
Cześć z Was już wie, że będę pisała nowe fanfiction, tym razem nie potterowskie.
Na początek trochę informacji wstępnych:
1. Kategoria: Avengers/Thor
2. Tytuł: Frost Hell
3. Czas akcji: Po "Thor: The Dark World"
4. Miejsce akcji: Midgard/Ziemia: Głównie Nowy Jork, z przebłyskami z innych miejsc; Asgard; Jotunheim; Vanaheim; Svartalfheim; Nidavellir.
5. Najważniejsi bohaterowie:
-Susan/Sheera/Frozen - Susan to prawdziwe imię głównej bohaterki (jakże oryginalnie, wiem), Sheera to wytwór Genu Enigmy (Boże ale spoiler), Frozen to pseudonim. W Księdze Czwartej [Na razie mam plan na cztery części, ale może mnie jeszcze "dolśni" :)] dojdzie jeszcze inne jej określenie, ale na razie starczy tych spoilerów :3
-Tony Stark/Iron Man
-Bruce Banner/Hulk
-Clint Barton/Hawkeye
-Natasha Romanoff/Czarna Wdowa
-Steve Rogers/Kapitan Ameryka
-Thor Odinson - bóg piorunów
-Loki Laufeyson - bóg oszustwa, kłamstwa, ognia, śmierci, chaosu i wina. Mało tego, prawda? :3
No. Jeśli chodzi o rozkminianie opowiadania jak lektury szkolnej to by było na tyle. Ale! Jeszcze mam dla Was zwiastun prologu :3
*********
Rurki podłączone do jej ciała też
zaczęły się wypełniać srebrną substancją. Poczuła dreszcz.
Zaczęła sobie wmawiać, że to od zimna, ale wiedziała też, że
to kłamstwo. Kiedy ten dość nietypowy rodzaj kroplówki zetknął
się z jej żyłą poczuła mrowienie. Narastające, powoli,
spokojnie, do bólu, który jej się nawet nie śnił. Słyszała
gdzieś, że cierpienie człowieka może osiągnąć bardzo wysoki
poziom, ale nie sądziła, że aż taki. Płyn ją rozrywał. Palił.
Trawił od środka. Zamknęła oczy, żeby jakoś sobie ulżyć, ale
niewiele jej to dało. Nie chciała płakać, nie robiła tego od
bardzo dawna, ale tym razem nie wytrzymała.
W kościach ból był tępy, w
mięśniach rozrywający, a w żyłach palący. Były chwile, kiedy
czuła, jak jej mózg daje za wygraną, by zaraz potem znów obudzić
się i walczyć.
Usłyszała wrzaski. Przerażające,
raz wysokie, a raz niskie, wręcz warczące, sprawiające, że
przedmioty wokół niej lekko wibrowały.
Wrzaski przeradzające się w wycie.
Wycie wilka.
Jej wycie.
Wtedy, kiedy na chwilę udało jej się
otworzyć piekące oczy, zobaczyła Bannera. Nie widziała go
wcześniej, ale czuła, że tu jest. Teraz wyrywał się jak szalony
by jej pomóc. Udało jej się zmusić się do zmienienia jednego
wrzasku w jego nazwisko. Spojrzał na nią, na chwilę zamierając. I
wtedy stało się to, do czego nie chciała dopuścić. Z resztą on
też nie. Jej wycie zmieszało się z rykiem bestii.
*********
Tak, wiem, znowu wilki. Ale co ja biedna za to mogę? :c
Początek trochę martwiący, ale spokojnie, będzie jeszcze gorzej.
Nie no, żartuję.
Ale całość będzie dość mroczna, pełna walk między sobą a sobą, o przetrwanie, o siebie. Brzmi jak jakieś poetyckie analizowanie psychologicznej części koegzystencji pozytywnej i negatywnej odsłony człowieka i harmonii między nimi, ale tak naprawdę będzie to prozaiczne analizowanie psychologicznej koegzystencji pozytywnej i negatywnej odsłony człowieka i harmonii między innymi.
Odstraszać czytelników to ja umiem, nie ma co ;__;
Jak coś to pytajcie ;)
Nie moje klimaty niestety :/ ale zycze samych sukcesow na nowej drodze blogerki :) i wesolych swiat :*
OdpowiedzUsuń