- Homenum Revelio - wyszeptałam. Wkrótce przy większości drzwi na parterze pojawiły się znaczniki. Skupiając swoje myśli na Riddle'u starałam się zlikwidować białe kule należące do innych osób, ale niestety, nie ma tak dobrze. Nie chciało mi się zaglądać do wszystkich drzwi po kolei więc sobie podarowałam. Postanowiłam zapoznać się trochę z zamkiem. Niby mieszkam tu już dość długo, jednak byłam tylko w kilku miejscach. Zeszłam na sam dół kierując się w stronę lochów. Wspomnienia z nim związane nie należały do moich ulubionych. Stanęłam. Na wprost było więzienie, na lewo... no właśnie. Niezbyt wiele myśląc skręciłam.
Długo szłam ciemnym korytarzem nie zapalając nawet różdżki.
Czym głębiej szłam tym dziwniej się czułam. Dzwoniło mi w uszach, słyszałam szumy, jęki i wycie. Bałam się iść dalej, ale coś mnie ciągnęło. Z całego serca chciałam zawrócić, ale nie mogłam. Zapierałam się, ale bezskutecznie. Chciałam wrzeszczeć, ale czułam czyjeś niewidzialne ręce na mojej szyi. Zaczęłam biec. Coś wołało mnie tak bardzo, że pragnęłam tego niemal tak jak przemiany w bestię. Nagle poczułam silną, odurzająco słodką woń. Wyraźnie czułam każdą nutę, były to moje ulubione zapachy: na pewno była tam tygrysia orchidea, szafran, miód, kadzidło, morela i wilcza jagoda. Zmieszane razem pachniały z początku ostro, a potem zmieniały się w bardzo delikatny i uwodzicielski masaż dla nozdrzy. Jednak dawka tego była ogromna, przez co zaczęło kręcić mi się w głowie. Poczułam jeszcze tylko jak oczy wywracają mi się w czaszce i jak uderzam głową o podłogę.
***
Na całym ciele czułam bolesne ukłucia.
Leżałam na piasku. Koło mnie szumiało morze.
Nad sobą widziałam zachmurzone niebo i ogromną ilość kruków.
Ptaki ciągle nadlatywały i dziobały mnie.
Zerwałam się i próbowałam odpędzić od siebie natrętne zwierzęta, jednak one atakowały jeszcze zacieklej.
Zaczęłam uciekać.
W połowie skoku poczułam rozrywający ból rozchodzący się od serca.
O ziemię zamiast nóg uderzyły czarne, kościste kopyta.
Ptaki umilkły. Nie widziały mnie.
Zatrzepotałam skrzydłami i przyspieszyłam.
Kościste nogi zwinnie mijały się w zawrotnym tempie.
Krew wrzała w moich żyłach.
Nagle usłyszałam kogoś wołającego moje imię.
Stanęłam i znów przybrałam ludzką postać.
Obudziłam się.
***
- Susan! Halo! Susan! - Powoli otworzyłam oczy. Całe szczęście nie czułam już tego zapachu. Nad sobą ujrzałam twarz Toma. Miał strach w oczach.
- So si zdauo? - Wymamrotałam. Cały czas czułam pulsujący ból w skroni. Przed oczami tańczyły mi gwiazdy i nie wiadomo co jeszcze. Poczułam jak ktoś unosi mnie z ziemi.
- Śpij. Później ci wszystko opowiem.
******************************************************************************************************************************************************************
No i nowy post. Przepraszam. Wiem, że jest obrzydliwie krótki, ale nie mam już dziś sił na więcej, może za to jutro dokończę. Jak widzicie, Susan nie jest ani wilkiem, ani wilkołakiem. No człowiekiem w każdym razie też nie. Ale spokojnie, wszystko się wyjaśni :)
A co do komentarzy na temat gwiazdek w moich postach: Gwiazdek będę dawała tyle ile będę chciała, specjalnie dla Dementorki mogę wrzucić nawet cały post w gwiazdeczkach. Takie ze dwie strony w Wordzie, for egzampyl.
Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości: trzy gwiazdki oznaczają przejście z realnej części posta do snu i z powrotem, jedna linijka gwiazdek zmianę narratora, a dwie linijki koniec posta i ogłoszenia duszpasterskie od cioci Susan Beck ( PS. Wie ktoś jak zmienić nazwę konta? ).
Do Yamahy: Weryfikację obrazkową muszę zostawić. W sumie nie wiem po co mi ona, ale jest fajna.
I mam saksofon z firmy Yamaha, mamy coś wspólnego :*
Dobra, kóniec. Miłego czytania. Szykujcie się na więcej, bo wena zdecydowała się do mnie wrócić ( to wszystko przez Sweeneya, jak się nasłucham mściwego Deppa to od razu mi się poprawia ).
Pozdrawiam :*